Wojna Krzysztof

 Matura 1957 rok.

Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. Dziennikarz Polskiej Agencji Prasowej , TVP i Polskiego Radia. Wieloletni korespondent na Bliskim Wschodzie i w Brukseli.

Najtrudniej jest pisać o sobie. Ale skoro postawiono mnie przed tak trudnym zadaniem postaram się w miarę sprawnie z niego wywiązać.
 Urodziłem się i wychowałem w Zakopanem. Po maturze zdanej przed pół wiekiem /1957r./ wyjechałem do Warszawy, gdzie studiowałem na wydziale historii Uniwersytetu Warszawskiego. Zostałem jednak nie historykiem, a dziennikarzem.
 Po studiach przez szereg lat pracowałem w Polskiej Agencji Prasowej, w tym przez pięć lat byłem jej korespondentem na Bliskim Wschodzie. To był chyba w najciekawszy fragment mojego zawodowego życia. Moi koledzy z wielkich światowych agencji prasowych bardzo mi zazdrościli. Bogate agencje miały korespondentów w każdej z bliskowschodnich stolic i wszyscy w związku z tym siedzieli na miejscu. Ja jako wysłannik agencji raczej ubogiej, sam obsługiwałem cały Bliski Wschód i nieustannie podróżowałem szlakiem najważniejszych wydarzeń. Zawsze bardzo lubiłem podróżować.

 Na początku lat siedemdziesiątych przeniosłem się do TVP gdzie pracowałem w redakcji międzynarodowej, w której przygotowywaliśmy programy o świecie. Był to okres pewnej odwilży w stosunkach polsko – amerykańskich i Departament Stanu USA zaproponował mi stypendium na Uniwersytecie Stanforda w Kalifornii.
  Po powrocie ze Stanów rozpocząłem pracę w Dzienniku TV, gdzie odpowiadałem za tematykę zagraniczną. Pod koniec lat 70-tych zostałem korespondentem PRiTV w Brukseli, ale po niespełna trzech latach w Polsce wprowadzono stan wojenny i zostałem w trybie natychmiastowym odwołany. Wróciłem jednak już nie do TV tylko – na własną prośbę – do Polskiego Radia, gdzie zostałem szeregowym dziennikarzem Redakcji Zagranicznej. Po stanie wojennym moja sytuacja zawodowa uległa pewnej poprawie, znowu zacząłem wyjeżdżać na różne ważne międzynarodowe spotkania polityczne. Towarzyszyłem także wraz z dziennikarzami z prasy i telewizji wielu polskim politykom w podróżach zagranicznych. Wraz z nastaniem lat 90-tych zaczął się dla mnie niezwykle interesujący i pod wielom względami nowy okres w pracy dziennikarskiej. Nowy przede wszystkim dlatego, że przestaliśmy odczuwać obecność cenzury, która w sposób oczywisty narzucała sporo ograniczeń, czy wręcz wykluczała prezentowanie problemów niewygodnych z punktu widzenia władzy. Z tego okresu zapadła mi szczególnie w pamięć podróż z Prezydentem Wałęsą do Japonii, a zwłaszcza przelot nad Rosją i nocne międzylądowania na jakichś małych lotniskach, na których kapitan za przetaczane z beczek paliwo płacił wyjętymi z kieszeni dolarami i martwił się, czy na wysokości kilku tysięcy metrów paliwo nie zamarznie, bo jego pochodzenie było zupełnie nieznane. Prezydencki samolot nie był przystosowany do długich lotów.

  Gdy było już pewne, że zaczniemy negocjować z Unią Europejską warunki członkostwa i że otwiera się przed nami droga do NATO, Polskie Radio zaproponowało mi otwarcie swojej placówki w Brukseli, co przyjąłem z dużą satysfakcją pamiętając jak mnie z Brukseli odwoływano w stanie wojennym. I tak w Brukseli spędziłem osiem fascynujących lat, relacjonując dla radiosłuchaczy poszczególne etapy negocjacji z UE oraz rokowania zakończone wejściem Polski do NATO. Za ten okres pracy odznaczony zostałem Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Król Belgów mianował mnie natomiast Kawalerem Orderu Korony. Po wejściu Polski do Unii w 2004 roku wróciłem do kraju i po ukończeniu 65-ciu lat, od 1 stycznia 2005 jestem na emeryturze.
  Niezależnie od tego gdzie byłem i co robiłem zawsze czułem się zakopiańczykiem, za co jestem dozgonnie wdzięczny nie tylko matce /ojciec nie wrócił z wojny/, ale także moim gimnazjalnym nauczycielom oraz koleżankom i kolegom z tamtych lat.